Jak śpiewał Grzegorz Turnau „wszystko, co piękne jest, przemija, wszystko, co piękne jest, zostaje”, choć nasz pobyt u Remy i Paula dobiegł końca, zdobyte doświadczenia, zawiązane znajomości i cudowne wspomnienia z nami zostaną. W ciągu dwóch tygodni udało nam się zrobić zadziwiająco dużo. Praca, której efekty można obserwować, postęp, który dokonuje się na naszych oczach, daje niesamowitą satysfakcję i jest świetnym motywatorem do dalszego działania.



Pociągiem ruszyliśmy do Burgas, gdzie zatrzymaliśmy się na kilka dni. Samo miasto mnie nie zachwyciło (mało któremu to się udaje 🙂 ), choć z mojej perspektywy, jest znacznie przyjemniejszym kurortem, niż tak popularny Słoneczny Brzeg. Nie wystarczyło nam czasu, aby zawitać nad słone jezioro Atanasovsko, czego odrobinę żałuję za równo ze względu na jego zdrowotne właściwości (Bułgarzy przyjeżdżają tu licznie zażywać błotnych kąpieli), jak i ciekawą różówą barwę. Odwiedziliśmy za to nieodległe Nessebyr i Sozopol, a także zamek w wiosce Ravadinovo.


Dwie pierwsze lokalizację urzekają tradycyjną architekturą i oryginalnym klimatem.
Nazywane są perłami Morza Czarnego. Ludzie tutaj byli wobec nas bardzo przyjaźni i chętnie podejmowali z nami kontakt (choćby na migi). Właściciel restauracji w Nessebyrze, w której postanowiliśmy zjeść z entuzjazmem porozumiewał się z nami łamaną polszczyzną. Niasamowicie przyjemnym było błądzić po wąskich, kamiennych uliczkach między pięknie zachowanymi starymi budynkami i móc odetchnąć w mniej zurbanizowanej części wybrzeża.




Zwiedzanie zamku „W Miłości z Wiatrem” („In Love with the Wind”) w Ravadinowie przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. W tej zupełnie przeciętnej, niepozornej wiosce zlokalizowanej niedaleko morza, znajduje się coś nieprawdopodobnie dziwnego, ale zarazem interesującego. Obiekt został zbudowany pod koniec XX wieku przez Georga Konstadinova Tumpalova i jego rodzinę z pomocą sąsiadów. Jest to ogromny projekt, w ktorym łączą się klasyczne style architektoniczne z wyobraźnią twórcy, czasem mocno granicząc z kiczem. To jednak nie odbiera kompleksowi uroku, a raczej budzi zaciekawienie. Postacie z mitologii zestawione są tu z sylwetami rycerzy ze świata fantazy i baśniowymi stworami. Na terenie znajduje się również bardzo nietypowa cerkiew, gdzie przemieszane są symbole różnych tradycji religinych, tworząc ciekawą całość. Egzotyczne drzewa i ptaki znajdujące się na terenie posiadłości oraz eklektyzm stylów, których granicą jest wyłącznie wizja artysty robią piorunujące wrażenie. Altany inspirowane tymi z ogrodów japońskich obok komnat z europejskiej średniowiecznej twierdzy, barokowe zdobienia i secesyjne kształty oraz współczesne instalacje inspirowane siłą natury, to wszystko – choć tak zróżnicowane – tworzy razem harmonijną i intrygującą kompozycję. Z pewnością jest to jedno z najbardziej unikatowych miejsc, jakie zdarzyło mi się odwiedzić.




Tak zakończyła się nasza przygoda w Bułgarii. Bułgarii smakującej papryką i serem sirene, pełnej kotów, budek telefonicznych i automatów z kawą 🙂



Wszystko co nas cieszy i fascynujące kiedyś się kończy. Z dwóch powodów pierwszy to spowszednieje z uwagi na codzienne obcowanie, lub z uwagi na inne plany musimy to miejsce opuścić. Super się czyta. Czekam na więcej.
PolubieniePolubienie