Folkstory, czyli o legendarnych początkach (Senegal)

W ludowych opowieściach często odbijają się obrazy społeczeństw, przez które zostały one wykreowane, są to zwykle przekazy o ludziach i obyczajach, o problemach i modach. Gawęda, której poświęcam ten post, to historia o powstaniu Imperium Jolof (Djolof), znajdującego się na ziemiach obecnego Senegalu. To bardzo młode państwo swoją niepodległość uzyskało dopiero w 1960 roku. Wcześniej, jego terytorium było częścią Francuskiej Afryki Zachodniej, a w czasach przedkolonialnych tu właśnie leżało Imperium Djolof. Mocarstwo powstało jako wynik pokojowego zjednoczenia pobliskich królestw. Było to zhierarchizowane społeczeństwo podzielone na kasty.

Poniższa legenda odnosi się najpewniej do postaci pierwszego historycznego władcy Imperium – Ndiadiane Ndiaye żyjącego w XIV wieku. Przytoczona przeze mnie historia, łączy w sobie narracje zebrane z różnych źródeł, bowiem – jak każda ludowa opowieść – żyjąc na językach ludzi, zyskała wiele wersji.

Dawno, dawno temu, ludy Cayor, Oualo, Djiolof, Baol, Sine i Saloum tworzyły niezależne osady pozbawione władców. Między wioskami nieustannie trwały spory i walki, przez co tutejsza ludność nigdy nie mogła czuć się w pełni bezpieczna i spokojna.

Jednego razu zrodziła się kłótnia o drewno, które wspólnie zebrali mieszkańcy kilku pobliskich wiosek. Każdy z sąsiadów uważał, że to jemu należy się zgromadzony surowiec. Ludzie krzyczeli na siebie w nieporozumieniu, byli dla siebie niemili i zaślepieni własną chciwością, stali się obojętnieli na potrzeby drugiego człowieka. Kłótnia trwała przez kilka dni, mężowie wracali do swoich domów pokryci siniakami i bliznami, a spór wciąż trwał nierozwiązany.


Wtem z głębin pobliskiego jeziora wynurzył się starzec. W jego
sylwetce było coś magicznego, nietypowego, coś, co sprawiało, że wzbudzał szacunek wszystkich dookoła zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Bez słowa, swoim gestem podzielił drewno na równe części i tym samym zakończył spór między wieśniakami. Jego nadprzyrodzone moce zadziwiły wszystkich, lecz zanim ktokolwiek zdążył się do niego zwrócić z pytaniem, starzec zniknął w odchłaniach jeziora.


Zaciekawieni ludzie, chcąc rozwiązać zagadkę kim była tajemnicza postać, postanowili upozorować kolejną kłótnię, tylko po to, aby przywołać mężczyznę na ponowne spotkanie. Oczarowani jego mądrością i boską siłą pragnęli, aby został on przywódcą, co miało zapewnić im upragniony pokój między wioskami. Plan ludzi powiódł się i mędrzec ponownie ukazał się przed ich oczami. Wieśniacy porwali go i uwięzili w najbliższej wiosce. Stary duch nie dbał o składane mu dary i hołdy, mimo przygotowanych dla niego najsmaczniejszych dań odmawiał jedzenia i picia przez kilka dni. Mieszkańcy widzieli w nim podobnego sobie, więc zmartwieni jego postawą, przestraszeni, że doprowadzi w ten sposób do swojej śmierci, postanowili pocieszyć go przysyłając do niego najpiękniejsze kobiety z okolicy, które miały rozweselić go tańcem i towarzystwem. Mieli nadzieję, że Sam-Sam, wybierze jedną z kobiet i będzie chciał związać się z nią, co zatrzyma go w wiosce, gdzie stworzy on swój nowy dom.


Tak faktycznie się stało. Sam-Sam uwiedziony pięknem jednej z młodych dziewczyn zapragnął zapalić razem z nią fajkę. Z pierwszym wdechem gęstego dymu, zauważył w sobie coraz więcej ludzkich cech, które zaczęły dominować jego pragnienia.

Nagle, poczuł ogromną ochotę na wspaniale pachnący kuskus, gotowany przed chatą przez kobietę z ludu Wolof. Danie przyrządzała, jak wszyscy – w okrągłym garnku, który wspierano na dwóch glinianych kulkach. Nie zapewniało to zbyt stabilnej pozycji naczynia. Ten sposób na długo zagnieździł się w tradycjach tamtejszych ludów. Mędrzec widział, jak naczynie dwukrotnie przewróciło się i część z pysznej strawy rozsypała się i zwęgliła w palenisku. Sam-Sam poczuł obawę, że zanim danie będzie gotowe, całe zniknie w językach ognia. Chwilę przyglądał się gotującej kobiecie, po czym powiedział z wielką satysfakcją: „boss gnet!” (trzecia kulka).


Kobieta posłuchała jego rady, która okazała się być przełomową i pozwalała uchronić jedzenie przed spaleniem. Sam-Sam po raz kolejny wykazał się nieprzeciętnym sprytem i mądrością. Uczłowieczony duch postanowił poślubić obie kobiety – tę, która jako pierwsza skusila go swoim pięknem do pozostania w ludzkiej formie oraz tę, która przygotowała mu wyborny posiłek.


Ludzie z okolicznych wiosek byli uradowani tą wiadomością. Zyskali wspaniałego, rozważnego króla, który nie tylko umiał rozwiązać pokojowo każdy spór, ale także jego innowacyjne pomysły przyczyniały się do polepszenia jakości życia wszystkich mieszkańców.

Od teraz Sam-Sam znany był jako Bour-Ba-Djiolof (Władca Jolof). Mieszkańcy czuli się bezpieczni, ich brzuchy były pełne, nikt już nie kłócił się i nie bił, a w całym wielkim kraju, który powstał z niezależnych wiosek, panowała atmosfera wzajemnej życzliwości i szacunku. Sam-Sam stał się przywódcą dzięki mądrości i łagodności, chęci niesienia dobra i trosce o ludzi. Wszyscy życzyli sobie, aby tak pozostało już zawsze.

I choć opowieść kończy się pozytywnie, to karty historii mówią nam, że ta beztroska nie trwała wiecznie. Państewka Senegambii wielokrotnie łączyły się i na przemian uzyskiwały swoją niezależność. Mimo braku źródeł pisanych, wspomniana historia utrzymała się w kulturze oralnej do dziś, a Sam-Sam znany jest tu jako symboliczny praojciec kraju.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s