Świat warty usłyszenia – o tym, co wybrzmiewa w Senegalu

Ciepłe wilgotne powietrze momentami było nieznośne. Miałam wrażenie jakbym zanurzała się w jakąś niewidzialną, lepką, gęstą ciecz. Niemo błagałam o choć najmniejszy podmuch wiatru, który rozwiałby ten ciężki kożuch, szczelnie pokrywający każdy centymetr mojego ciała. Wraz z moimi senegalskimi przyjaciółmi siedziałam na dachu w centrum miasteczka Golf, leżącego nieopodal Dakaru. Wieczór upływał na rozmowach o naszych krajach, o różnicach i podobieństwach, o tym, co wydaje nam się piękne, a co dziwne. W pewnym momencie dyskusja zboczyła na temat senegalskiej muzyki. Kiedy wspomniałam, że jednym z moich ulubionych składów jest Orchestra Baobab, Papi z radością oznajmił, że zna artystów z tej grupy. Nie minęło piętnaście minut i obok mnie siedział Papino – jeden z obecnych wokalistów zespołu. Musiałam się uszczypnąć, bo zwyczajność z jaką wydarzyła się ta magia wydawała się nierealna. Prywatny koncert z widokiem na gwiazdy – o takich atrakcjach nie śmiałam nawet śnić.

Orchestra Baobab gra głównie mbalax (czyt. mbalah) – gatunek muzyczny który w latach 70. XX wieku wyłonił się jako charakterystyczne brzmienie postkolonialnego Senegalu. W tej części Afryki pierwsze zawodowe szkoły muzyczne prowadzone były ze zlecenia Francuzów przez Kubańczyków, stąd w piosenkach niejednokrotnie wyczuwa się zagraniczne wpływy. W przeciwieństwie do muzyki zachodniej instrumenty melodyczne – od saksofonów i gitar, po rodzime harfy zwane korami (skonstruowane na bazie wielkich tykw pokrytych membraną z koziej skóry) stanowią akompaniament dla wysuwającego się na pierwsze miejsce rytmu bębnów – sabar, djembe oraz tama. Mbalax na długie lata podbił serca tłumów jako rozrywkowa muzyka taneczna. Obok moich faworytów, znanymi przedstawicielami wpisującymi się w ten gatunek są m.in. Youssou Ndour czy Cheikh Lo. Dziś styl traci jednak swoją popularność wśród miejscowych, a w dakarskich radiach coraz cześciej słychać wpływy zagranicznej muzyki pop. Tradycyjnie używane bębny są wypierane przez elektroniczne bity, a charakterystyczna „połamana” rytmizacja staje się coraz mniej chaotyczna. Jedynie w turystycznych dzielnicach, do których przyjeżdżają ludzie w poszukiwaniu „egzotyki” mbalax nadal cieszy się dużym uznaniem. Restauracja w której odbywał się koncert, na który zaprosił nas Papino, była jednym z tych miejsc, gdzie spotkaliśmy zaskakująco dużo osób spoza Senegalu. Myślę, że uzasadnionym będzie się pokusić o stwierdzenie, że obecnie mbalax pełni funkcję międzynarodowej wizytówki muzycznej tego kraju.

Młody piosenkarz nie był jedynym muzykiem, z którym udało nam się zaprzyjaźnić w Senegalu. Mieliśmy przyjemność poznać też Modina – zawodowego perkusistę. Zabrał nas ze sobą do studia nagrań, na próbę jednego ze swoich zespołów. Rytmiczna pulsacja muzyki reggae prędko wypełniła całe pomieszczenie. Reggae, które w Polsce uchodzi za alternatywny gatunek, tutaj króluje na listach przebojów. Na tak zwanych „Sound-systemach”, czyli imprezach z udziałem DJ-ów przy jego dźwiękach, niezależnie od wieku czy płci, ludzie z przyjemnością oddają się miarowemu, spokojnemu bujaniu w tańcu. Otuleni błogim chłodem nocy relaksują się paląc skręty i papierosy, popijając alkohol lub kawę.

W lokalnej muzyce, podobnie jak w każdej innej warstwie społecznego życia w Senegalu, zaznacza się obecność Boga. Wszystkie najsłynniejsze zespoły zdają się mieć choć jedną piosenkę poświęconą postaciom związanym z islamem. W tym zabiegu doszukać się można inspiracji wcześniejszej tradycji – griotów. W zachodnioafrykańskim świecie zawód muzyka przez długie lata był dziedziczny. Do dzisiaj analizując składy popularnych grup muzycznych często można się spotkać z rodzinnymi relacjami; tak jest też w przypadku wspomnianej przeze mnie Orchestry Baobab. Grioci niczym bardowie, opowiadali o wydarzeniach historycznych, komentowali życie społeczne, religijne i polityczne w swoich pieśniach. W kastowym społeczeństwie przedkolonialnego Senegalu zajmowali szczególne miejsce, tworząc odrębną grupę z zespołem własnych przywilejów. Nie cieszyli się jednak wysokim statusem społecznym. Mimo to, istnieje powiedzenie, że kiedy umierał griot, ludzie mówili, że spaliła się biblioteka. Niektórzy twierdzą, że to właśnie w upolitycznionym brzmieniu ich dźwięcznych narracji należy szukać źródeł współczesnego rapu.

Podczas mojego pobytu w Dakarze, niejednokrotnie obudził mnie głośny, przesterowany dźwięk płynący ze starych głośników lub przerdzewiałych megafonów. To mieszkańcy, z okazji różnych świąt, gromadzili się recytując khasydy czy praktykując zikr. Te rytmiczne, religijne, hałaśliwe melorecytacje w języku arabskim, można usłyszeć na rogu każdej ulicy. Co więcej, wierzy się też, że Ibrahima Fall (jeden z duchowych autorytetów Mouridów) otrzymał od Boga specjalne rytmy bębniarskie, które odgrywane tworzą formę transowej, medytacyjnej modlitwy. Oprócz swej obecności w ramach życia religijnego, artyści wykorzystują tę rytmikę również w muzyce popularnej. I tak święte brzmienia symbiotycznie łącza się z popularnymi stylami z całego świata.

Afrykańska muzyka pełni bardzo zróżnicowane funkcje – nie tylko rozrywkowe (jak właśnie mbalax), ale też praktyczne – np. wyznaczając wspólne tempo pracy rybakom czy rolnikom. Szeroko wykorzystywana jest w trakcie rytuałów religijnych i modlitw, ale stanowi także potężne narzędzie polityczne. Zachwycająca odmienność i wyjątkowość audiosfery otoczenia mogłaby być tematem na kolejny artykuł. Więc jeśli przyjdzie wam kiedyś zwiedzać senegalski świat, to nie zapomnijcie, aby mieć USZY szeroko otwarte!

Jedna myśl w temacie “Świat warty usłyszenia – o tym, co wybrzmiewa w Senegalu

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s